Skąd koraliki? Z nudów... dokładnie :) Było jak znalazł gdy całą ciążę byłam na zwolnieniu... gdyby nie one to zanudziłabym się pewnie jak mops a one tak mnie wciągnęły, że nawet w szpitalu koralikowałam...
Nigdy wcześniej nie przypuszczałabym, że mam w sobie pokłady tak wielkiej cierpliwości...
Zwykłe nawleczenie nitki na igłę do szycia doprowadza mnie do szału a tu proszę: jak siądę do koralików to mogę godzinami naciągać, nawlekać, wyginać druciki... I strasznie mnie to...USPOKAJA, WYCISZA i RELAKSUJE... znajomi się dziwią :) :) :)
Często słyszę pytania czy na tym się zarobi? Hmmm no zarobi się... Nie są to kokosy i na Hawaje na razie mnie nie stać ale na waciki" to i owszem :)
A właśnie ... To co każda babeczka lubi: stałam się dziś właścicielką nowych butów :)
Choć ogólnie nie przepadam za zakupami. a dziś takie fajne butki w kolorze czerwonym tak mnie kusiły, kusiły i skusiły. Co prawda w końcu moją własnością zostały nie te czerwone a w kolorze karmelowym
(mniaaam jak apetycznie) to i tak humorek poprawiony :)
I od koralików doszłam do bucików a teraz... Nie koraliki, nie buciki tylko bananowe piwko, mąż obok i fajnie jest... :)
Miłej nocki :)
Aaaa i wrzucam foteczki do obejrzenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz